Tęsknota (House M.D.)
Sep. 7th, 2009 01:16 am![[personal profile]](https://www.dreamwidth.org/img/silk/identity/user.png)
Wynik bardzo ciekawego meme u
rysiaczek , które polegało na tym, że należało wybrać sobie fandom, Ryś dawała jakąś ikonkę do niego i na jej podstawie należało napisać ficka. W ciągu jednego dnia.
Moja ikonka:

Fandom: House M.D.
Tytuł: Tęsknota
Spoilery: bardzo ogólne do końcówki trzeciego sezonu i początku czwartego
Ostrzeżenia: Mm, angst again? Tak wyszło ^___^
Postacie: Cameron
Słów: 526
- Tęsknię za tą pracą. (…) Nie tęsknię za tobą.
Cameron długo zastanawiała się, dlaczego powiedziała te słowa. Może rzeczywiście za dużo czasu spędziła z House’m i w pewnych chwilach o wiele łatwiej było jej już skłamać, niż ujawnić swoje prawdziwe emocje.
Bo prawda była zupełnie inna i Cameron nawet nie próbowała tego przed sobą ukrywać.
Ta praca nie istniała bez House’a. Bez jego – na pozór – zupełnie absurdalnych teorii, bardzo pokręconego sposobu motywacji ich szarych komórek czy irytujących docinków, które tak naprawdę dodatkowo napędzały zespół oraz ich chęć poszukiwania odpowiedzi. Bez House’a, jak już niejednokrotnie zdążyli się o tym przekonać, byli tylko grupką lekarzy, z masą niewiele ze sobą mających wspólnego pomysłów. To właśnie on był tym spoiwem, dzięki któremu wszystko nabierało sensu i nawet najbardziej beznadziejny przypadek miał szansę na swoje szczęśliwe zakończenie. Lub chociaż takie, które w perspektywie miało przynajmniej kilka miesięcy życia.
Na początku Alison była przekonana, że dokonała słusznego wyboru, a Chase dodatkowo ją w tym utwierdzał. Może straciła w życiu jeden element, ale na jego miejscu pojawił się inny, zdecydowanie ważniejszy. Jednak po pewnym czasie praca na ostrym dyżurze, która wcześniej przypominała jej nieustanny roller coaster, teraz stała się już tylko rutyną, czymś, czego nigdy nie zaznała choćby przez chwilę u House’a. Jej przypadki ograniczały się do złamań i niegroźnych postrzałów, a w ciągu doby przyjmowała tylu pacjentów, że pod koniec dnia nie była w stanie przypomnieć sobie imienia choćby jednego z nich. Kiedyś byłaby na siebie wściekła za to, że jej kontakt z chorym opierał się jedynie na wywiadzie w celu uzupełnienia historii choroby, ale teraz? Teraz nie było czasu na nic więcej, poza „Proszę się nie martwić, zaraz się panem zajmiemy” i krótkim wyjaśnieniem odnośnie dalszego leczenia.
A Alison fascynowały historie pacjentów. Nie tylko te mające medyczne znaczenie, ale przede wszystkim te, który kryły się znacznie głębiej, na których poznanie trzeba było niekiedy długo czekać. To ich znajomość wystawiała profesjonalizm lekarza na prawdziwą próbę. Czy pomimo kompletnej niezgodności z poglądami pacjenta wciąż będzie potrafił okazać mu takie samo zrozumienie? Czy tragiczne szczegóły z przeszłości każą mu traktować go ulgowo, lepiej od innych? Cameron nieraz musiała walczyć z wewnętrznymi uprzedzeniami, ale przynajmniej czuła wtedy, że w pewien sposób rozwija się jako lekarz.
Na ostrym dyżurze nie było żadnego rozwoju – może poza jej kondycją fizyczną, bo w chwilach kryzysu, takich jak wypadek z udziałem większej ilości osób, niemal musiała być w kilku miejscach równocześnie. Jednak ogólny porządek, jaki zapanował w jej życiu, odkąd przeniosła się na ten oddział, choć wygodny, po pewnym czasie zaczął dawać się we znaki. A to przecież zupełnie przeczyło jej zorganizowanej naturze.
Tego dnia, kiedy raz jeszcze znalazła się w gabinecie House’a, by wyręczyć go na życzenie Cuddy w papierkowej robocie, zrozumiała, że praca u niego zmieniła ją bardziej, niż przypuszczała. Patrząc na jego nowy zespół, dotarło do niej, że tęskni za tamtym szaleństwem, którego częścią teraz byli oni. Oraz za człowiekiem, który był jego sprawcą.
I który pewnie nigdy nie domyśli się, jak bardzo pragnęła powiedzieć „tak”, kiedy zaoferował, że wymieni ją z Trzynastką.
W końcu była tylko Cameron – współczującą, dbającą o dobro pacjentów i obrzydliwie zorganizowaną Cameron, która oswoiła się z tęsknotą już dawno temu.
![[livejournal.com profile]](https://www.dreamwidth.org/img/external/lj-userinfo.gif)
Moja ikonka:

Fandom: House M.D.
Tytuł: Tęsknota
Spoilery: bardzo ogólne do końcówki trzeciego sezonu i początku czwartego
Ostrzeżenia: Mm, angst again? Tak wyszło ^___^
Postacie: Cameron
Słów: 526
- Tęsknię za tą pracą. (…) Nie tęsknię za tobą.
Cameron długo zastanawiała się, dlaczego powiedziała te słowa. Może rzeczywiście za dużo czasu spędziła z House’m i w pewnych chwilach o wiele łatwiej było jej już skłamać, niż ujawnić swoje prawdziwe emocje.
Bo prawda była zupełnie inna i Cameron nawet nie próbowała tego przed sobą ukrywać.
Ta praca nie istniała bez House’a. Bez jego – na pozór – zupełnie absurdalnych teorii, bardzo pokręconego sposobu motywacji ich szarych komórek czy irytujących docinków, które tak naprawdę dodatkowo napędzały zespół oraz ich chęć poszukiwania odpowiedzi. Bez House’a, jak już niejednokrotnie zdążyli się o tym przekonać, byli tylko grupką lekarzy, z masą niewiele ze sobą mających wspólnego pomysłów. To właśnie on był tym spoiwem, dzięki któremu wszystko nabierało sensu i nawet najbardziej beznadziejny przypadek miał szansę na swoje szczęśliwe zakończenie. Lub chociaż takie, które w perspektywie miało przynajmniej kilka miesięcy życia.
Na początku Alison była przekonana, że dokonała słusznego wyboru, a Chase dodatkowo ją w tym utwierdzał. Może straciła w życiu jeden element, ale na jego miejscu pojawił się inny, zdecydowanie ważniejszy. Jednak po pewnym czasie praca na ostrym dyżurze, która wcześniej przypominała jej nieustanny roller coaster, teraz stała się już tylko rutyną, czymś, czego nigdy nie zaznała choćby przez chwilę u House’a. Jej przypadki ograniczały się do złamań i niegroźnych postrzałów, a w ciągu doby przyjmowała tylu pacjentów, że pod koniec dnia nie była w stanie przypomnieć sobie imienia choćby jednego z nich. Kiedyś byłaby na siebie wściekła za to, że jej kontakt z chorym opierał się jedynie na wywiadzie w celu uzupełnienia historii choroby, ale teraz? Teraz nie było czasu na nic więcej, poza „Proszę się nie martwić, zaraz się panem zajmiemy” i krótkim wyjaśnieniem odnośnie dalszego leczenia.
A Alison fascynowały historie pacjentów. Nie tylko te mające medyczne znaczenie, ale przede wszystkim te, który kryły się znacznie głębiej, na których poznanie trzeba było niekiedy długo czekać. To ich znajomość wystawiała profesjonalizm lekarza na prawdziwą próbę. Czy pomimo kompletnej niezgodności z poglądami pacjenta wciąż będzie potrafił okazać mu takie samo zrozumienie? Czy tragiczne szczegóły z przeszłości każą mu traktować go ulgowo, lepiej od innych? Cameron nieraz musiała walczyć z wewnętrznymi uprzedzeniami, ale przynajmniej czuła wtedy, że w pewien sposób rozwija się jako lekarz.
Na ostrym dyżurze nie było żadnego rozwoju – może poza jej kondycją fizyczną, bo w chwilach kryzysu, takich jak wypadek z udziałem większej ilości osób, niemal musiała być w kilku miejscach równocześnie. Jednak ogólny porządek, jaki zapanował w jej życiu, odkąd przeniosła się na ten oddział, choć wygodny, po pewnym czasie zaczął dawać się we znaki. A to przecież zupełnie przeczyło jej zorganizowanej naturze.
Tego dnia, kiedy raz jeszcze znalazła się w gabinecie House’a, by wyręczyć go na życzenie Cuddy w papierkowej robocie, zrozumiała, że praca u niego zmieniła ją bardziej, niż przypuszczała. Patrząc na jego nowy zespół, dotarło do niej, że tęskni za tamtym szaleństwem, którego częścią teraz byli oni. Oraz za człowiekiem, który był jego sprawcą.
I który pewnie nigdy nie domyśli się, jak bardzo pragnęła powiedzieć „tak”, kiedy zaoferował, że wymieni ją z Trzynastką.
W końcu była tylko Cameron – współczującą, dbającą o dobro pacjentów i obrzydliwie zorganizowaną Cameron, która oswoiła się z tęsknotą już dawno temu.
no subject
on 2009-09-07 06:58 am (UTC)Podoba mi się, chociaż Alison nie jest żadną z moich ulubionych postaci (a może to dlatego? bardziej obiektywnie do niej podchodzę :)).
*
A co do meme - jeju, to miało być 'napisz tekst jeszcze dzisiaj, masz czas do północy'? :( To w takim razie ja się spóźnię, bo mój potrzebuje jeszcze zakończenia...
Sądzę, że powinnam dać radę go wrzucić na popołudnie/wieczór.no subject
on 2009-09-07 08:00 am (UTC)A czas to nie, na pewno chodziło o dobę (zresztą kto tam patrzy na czas ;), ja po prostu miałam przypływ chęci do pisania w nocy, dlatego od razu wkleiłam.
no subject
on 2009-09-07 10:59 am (UTC)no subject
on 2009-09-07 03:40 pm (UTC)I wydaje mi się, że dobrze ją uchwyciłaś. Lubię ten paragraf o ludziach, bo wydaje mi się, że tak, to jest właśnie coś bardzo dla niej esencjonalnego.
Lubię paragraf z House'em jako spoiwem - banalny w sumie, ale opisałaś go ładnie i nie czuje się tego w ten sposób, że to jakiś banał.
I generalnie fajne przemyślenia, fajne mini-character study; podobało mi się. :)
I naprawdę bardzo, bardzo się cieszę, że napisałaś Cameron!
no subject
on 2009-09-07 03:52 pm (UTC)Jak napisałam wcześniej, wydaje mi się, że naprawdę czuję tę postać, ma w sobie coś takiego, co sprawia, że jest mi strasznie bliska.
Poza tym mam wrażenie, że ta dziewczyna ma w sobie taki niewykorzystany potencjał i że naprawdę marnuje się na tym ostrym dyżurze. No ale spoilery odnośnie szóstego sezonu są dość obiecujące, jeśli chodzi o jej postać, więc nie tracę nadziei na to, że jeszcze pokażą jej charakter :)
Dziękuję za komentarz :)
no subject
on 2009-09-07 04:02 pm (UTC)Mi najbliżsi są tam Chase, Wilson i House, ale tak, i Cameron uderza w jakieś czułe miejsce.
I generalnie zgadzam się całkowicie - jak dla mnie ona ma bardzo intrygującą osobowość - ciężko mi przyjąć, że niektórzy tak nie uważają - i fajnie by było, gdyby wyszła z tego ostrego dyżuru. ;)
[Tak, WCIĄŻ nie nadrobiłam czwartego, to pewnie stanie się w nocy, ale wrócę z wrażeniami, wrócę na pewno! xD]
No i nie wspominając nic o moim House/Cameron guilty-pleasure!otp... xDNie ma sprawy. :* :)
no subject
on 2009-09-07 08:13 pm (UTC)No właśnie większość ją strasznie spłyca - czego nie do końca mogę zrozumieć. Prędzej Chase'a, bo on w tym serialu raczej bazuje na momentach, dlatego jeśli ktoś za bardzo nie zagłębia się w bohaterów, to jego prawdziwego charakteru nie dojrzy. Ale Cam miała tyle przeróżnych sytuacji i została pokazana od tylu stron, że naprawdę tego nie rozumiem.
Och, ja kocham Hameron <3 (i te idiotyczne nazwy pairingów też - <3). Trzy sezony czekałam na ich pocałunek xD
A tak btw, właśnie jestem w trakcie aktu stwórczego Bardzo Zuego Dzieua, czyli merlinoslashu, który będzie strasznie emo i angst! i w ogóle pewnie nie będzie się dało przez niego przebrnąć XD
no subject
on 2009-09-07 08:35 pm (UTC)Dokładnie!
I choć ja nazw pairingów żywo nie znoszę, to House/Cameron, yay, Ty też!!! YAY! :D
Choć kocham też Czejs/Cameron. xDDD
TAK. TAAAAAK!!!
I NIE PRÓBUJ, NIE ZNIECHĘCISZ MNIE. XDDD
no subject
on 2009-09-07 08:42 pm (UTC)no subject
on 2009-09-07 09:16 pm (UTC)no subject
on 2009-09-07 05:04 pm (UTC)bardzo ładna miniaturka. też myślę, że ona za tym tęskni. i dlatego mi się podoba ;)
no subject
on 2009-09-07 08:16 pm (UTC)Ale scena była fajna, Cameron tak nieśmiało złapała House'a za kurtkę, a ten wziął jej ręce i objął siebie nimi xD
Cieszę się, że się podoba :)
no subject
on 2009-10-16 09:22 pm (UTC)Określenie "obrzydliwie zorganizowana" bardzo mi się podoba! Ale najlepsze jest dla mnie to, że piszesz dlaczego Allison mniej pasuje ten ER. Ta jej motywacja to coś od Ciebie i to jest fajne w tym tekście ;)