carolstime: (DW: Rose)
[personal profile] carolstime
/Możecie spokojnie zignorować ten post. Ja tak po prostu reaguję na seriale./

Tytuł: Życie, w którym umarła
Fandom: Doctor Who
Słów: 556
A/N: Rly, nie czytajcie tego, to tylko zabijający potok angstu pomieszanego z patosem. Nikt poza mną tego nie lubi.

Rose Tyler rozpoczęła nowe życie od umierania.

(Do tego nie potrzeba fizycznego bólu, zimna, powoli rozlewającego się po ciele, czy kałuży krwi. Wystarczy tęsknota, łzy, które już dawno powinny się skończyć, i pustka, której nie wypełni cały świat.)

To nie tak, że było to dla niej coś nowego -

(bo kiedy przez dziewiętnaście lat nie można odnaleźć odpowiedzi na pytanie co ma się robić pomiędzy pierwszym i ostatnim dniem, po to, by jedynie na krótką chwilę odnieść zwycięstwo, które i tak wiąże się ze stawaniem na granicy życia i śmierci więcej razy, niż normalnej osobie mogłoby przyjść do głowy, człowiek teoretycznie powinien się przyzwyczaić)

- ale wbrew pozorom każdy kolejny raz nie stawał się łatwiejszy (a ostatni był nie do zniesienia).

Poza tym w poprzednim życiu nigdy nie umierała sama.

(Śmierć w samotności to strach.)

I chociaż jeszcze nigdy nie była otoczona przez tyle osób – po raz pierwszy, odkąd pamiętała, w rodzinie nie brakowało nikogo, poczynając od rodziców i kończąc na przyjacielu – jej życie wydawało jej się bardziej puste, niż kiedy samotnie wędrowała ulicami Londynu, szukając znaków i poszlak. Ale wtedy wiedziała, że jej droga w końcu przetnie się z jakąś boczną ulicą, którą przybiegnie do niej rozentuzjazmowany Doktor, obiecujący, że tym razem będzie jeszcze niebezpieczniej, niż ostatnio.

Teraz szła tymi samymi ulicami, co dwieście lat wcześniej i dwa tysiące później, i nie umiała nawet przypomnieć sobie co na nich przeżyła.

(Podobno skumulowana tęsknota potrafi wyprzeć z pamięci sam obiekt tęsknoty.)

Rose często przypominała sobie co Doktor mówił o przestrzeni, z której przybyli Dalekowie –

(czas stoi w miejscu, życie nie istnieje)

- i zastanawiała się, czy przez przypadek zamiast do Londynu nie trafiła właśnie tam.

(Niektórzy nazywają to miejsce piekłem.)

Przez pierwszy tydzień Rose budziła się w środku nocy, dokładnie o tej samej porze. Szum przejeżdżających autobusów nieznośnie przypominał odgłos pojawiającej się Tardis, dlatego resztę nocy spędzała na parapecie, z głową opartą o zimną szybę. Po pewnym czasie pozostały tylko sny – zawsze te najbardziej przerażające, nigdy kojące albo niosące wspomnienia dobrych chwil.

Po kilku miesiącach pojawił się głos.

(Rose nie chciała uwierzyć, nie mogła uwierzyć, bo gdyby wszystko okazało się tylko wymysłem jej wyobraźni, umarłaby po raz kolejny.)

Ale Rose nigdy nie słuchała, zwłaszcza swojego rozsądku.

(Bo lepiej jest spróbować, niż potem żałować tchórzostwa.)

Przez całą drogę wpatrywała się w mijane za szybą samochodu krajobrazy i czuła, że są jej bardziej obce, niż najbardziej oddalona od Ziemi planeta. Kiedy dotarli na miejsce i Rose stała na plaży, wpatrując się w pustą przestrzeń, przez jedną chwilę miała wrażenie, że wszystko dookoła rozsypuje się, fragment po fragmencie, i niedługo spadnie w otchłań czarnej dziury.

(A może sama nią była, dawna gwiazda rozświetlająca ciemność, która po śmierci pochłania wszystko, co się wokół niej znajduje.)

Jednak to nie była jej historia.

(Nawet gwiazdy potrzebują czasem ratunku.)

Być może to właśnie pożegnanie było powietrzem, którego potrzebowała, by po raz kolejny pierwszy raz odetchnąć.

(Teraz, kiedy wiedziała już co to znaczy żyć, nie umiała znowu wstrzymać oddechu na tak wiele lat.)

I chociaż wyciągnięta ręka została jej tak szybko odebrana –

(powietrza wystarczyło tylko na kilka szybkich, przerywanych płaczem oddechów)

- za chwilę pojawiły się ramiona, które obiecywały znacznie więcej, niż tylko drogę powrotną.

(Bo niektóre powroty są po prostu niemożliwe.)

Rose Tyler wiedziała o umieraniu zbyt wiele, by zapomnieć jak powolne ono jest.

(Na tyle, że powinno wystarczyć czasu, aby chociaż spróbować.)
This account has disabled anonymous posting.
If you don't have an account you can create one now.
HTML doesn't work in the subject.
More info about formatting

Profile

carolstime: (Default)
carolstime

October 2012

S M T W T F S
 123456
78 910111213
14151617181920
21222324252627
28293031   

Most Popular Tags

Style Credit

Expand Cut Tags

No cut tags
Page generated Jul. 3rd, 2025 02:47 am
Powered by Dreamwidth Studios