carolstime: (House: Chase way too cute)
[personal profile] carolstime
Z najlepszymi życzeniami, Aev! :* (Żebyś nie mówiła, że ZNOWU nie dostałaś drarry na urodziny XD)

Tytuł: Kiedy wszystko jest za dobrze
Fandom: Harry Potter (tak, sama nie wierzę)
Słów: 641
Pairing: Harry/Ginny (ha-ha, jasne, wszyscy mi uwierzą)
Ostrzeżenia: daleko postepilogowe dzieje. I w ramach ewentualnych wątpliwości: nie, to nie jest mpreg.

Drzwi do apartamentu na ulicy Stamford w Londynie otworzyły się z impetem. Po czym zatrzasnęły się z równie dużym rozmachem. Przeciąg, który powstał pomiędzy tymi dwoma wydarzeniami, sprawił, że leżące na stolikach w holu dokumenty rozsypały się z szelestem po podłodze, dodając wejściu jasnowłosego mężczyzny odpowiedniego dramatyzmu.

- Młeh – jęknął Draco, skopując swe firmowe półbuty w kąt pomieszczenia.

Zanim wszedł do salonu, zdążył jeszcze raz jęknąć, rzucić na wieszak swój najdroższy płaszcz, jęknąć ponownie, trzasnąć neseserem o płytki podłogowe i westchnąć z namaszczeniem.

- Moje życie to jedna wielka grecka tragedia – powiedział z żałością, stając w wejściu do salonu i rozglądając się po pomieszczeniu.

Najpierw dostrzegł stos pudełek po pizzy, następnie stertę magazynów dla mężczyzn-czarodziejów, a dopiero potem brzuch Harry’ego. Za którym znajdował się sam Harry.

- Cześć, Draco – powiedział, uśmiechając się szeroko, a po jego brodzie spłynęła strużka sosu pomidorowego. – Kolejna odmowa?

- Nie! – wykrzyknął Draco z uczuciem. – Przyjęli mnie!

Harry spojrzał na niego z nieskrywanym zdumieniem. Kawałek pizzy, który trzymał w ręce, niebezpiecznie skłaniał się ku sofie.

- Więc w czym problem?

Fragment sera oderwał się. Draco machnął różdżką, zatrzymując go milimetry nad białą, skórzaną sofą.

- W tym – powiedział żałośnie, upadając na pasujący, równie biały i skórzany fotel – że przyjęli mnie tylko ze względu na ciebie. Nawet nie obchodziły ich moje kwalifikacje.

Harry wzruszył ramionami.

- Nie widzę problemu. – Sięgnął po omacku do pudełka leżącego na stoliku, ale okazało się, że jest puste. Westchnął. – Ja nawet nie wiem po co ty chcesz pracować. Mam tyle pieniędzy, że do końca życia moglibyśmy używać galeonów zamiast wykałaczek, nakarmić wszystkich głodnych małych czarodziejów w Londynie i wykupić przynajmniej jedną wieżę w Hogwarcie.

Draco spojrzał na Harry’ego z mieszaniną politowania i złośliwości.

- A w czasach Hogwartu mówili, że to ja jestem tym rozpuszczonym smarkaczem.

Harry udał urażonego.

- Ale ty byłeś rozpuszczony! Miałeś bogatego ojca i nie musiałeś nic robić. Ja, jakby na to nie patrzeć, uratowałem kilka razy świat, byłem szkolną gwiazdą quidditcha, a do tego wszystkiego miałem trudne dzieciństwo. Jak ludzie mogliby mnie nie kochać?

Draco pokręcił głową, ale w końcu się uśmiechnął.

- Och, już przestań się zamartwiać. – Harry wygrzebał się z pozycji leżącej i wstał powoli, otrzepując jeansy z okruszków po pizzy. – Kupię ci drużynę quidditcha, chcesz? Będziesz ich menadżerem, albo trenerem, albo kimkolwiek sobie zażyczysz i na pewno doprowadzisz ich do zwycięstwa, spełniając tym samym swoje ambicje. Co ty na to?

Draco zmrużył oczy i przyglądał się przez chwilę Harry’emu z niewinnym uśmiechem, błąkającym się na ustach.

- Ale musisz obiecać, że przejdziesz na dietę.

Harry jęknął.

- Ale po co? Świat i tak mnie kocha, nieważne ile mam nadwagi.

- Myślałem, ze to ja jestem dla ciebie całym światem – powiedział Draco, odwracając demonstracyjnie głowę w stronę ściany.

- Oczywiście – odparł Harry z rezygnacją. – No dobrze. Ograniczę pizzę i kremowe.

- A frytki i czekoladowe żaby? Poważnie, Harry, nie masz już trzynastu lat.

- Ale wypuścili właśnie nową kolekcję limitowanych kart z moimi podobiznami! „Trzydzieści twarzy Harry’ego Pottera”, mam już dwadzieścia dwie...

Spojrzenie dziedziczone z ojca na syna w rodzinie Malfoyów wciąż robiło to samo wrażenie, nieważne jak długo Harry był z Draco, dlatego westchnął jedynie, poddając się na całej linii.

- Niech ci będzie. Jedna tygodniowo. Bo poważnie, Harry, musisz zacząć się zdrowo odżywiać, jeśli masz być trenerem mojej nowej drużyny. Nie będę menadżerem kogoś, kto nie ma szans na mistrzostwo świata.

Harry przez moment rozważał słowa Draco i kiedy znowu na niego spojrzał, wyglądał na przekonanego.

- Nasza wspólna drużyna – powiedział z uśmiechem.

- Tak. Kobry z Londynu. – Draco pokiwał głową z aprobatą.

- Kobry? Chyba żartujesz, w życiu nie będę trenował żadnych gadów! Jak już, to tylko Lwy!

- Lwy? No proszę, czy ty nie wiesz, jak złoty fatalnie komponuje się z moimi włosami?

- Tak, oczywiście, będziemy dobierać nazwę drużyny do koloru twoich włosów! I ty się dziwisz, że to mnie lubili w Hogwarcie...
This account has disabled anonymous posting.
If you don't have an account you can create one now.
HTML doesn't work in the subject.
More info about formatting

Profile

carolstime: (Default)
carolstime

October 2012

S M T W T F S
 123456
78 910111213
14151617181920
21222324252627
28293031   

Most Popular Tags

Style Credit

Expand Cut Tags

No cut tags
Page generated Aug. 1st, 2025 03:02 pm
Powered by Dreamwidth Studios