carolstime: (SPN: Becky awesome ^_____^)
[personal profile] carolstime
Po przeczytaniu epickiego fika od [livejournal.com profile] ororcia (TUTAJ, ABSOLUTNIE POLECAM, BO FIK JEST CUDNY I NIEDOKOCHANY I ZASŁUGUJE NA DUŻO-DUŻO KOMENTARZY) trochę wróciła mi faza na SPNowe pisanie. Poza tym odkąd Becky pojawiła się w serialu, miałam straszną ochotę napisać coś dłuższego o niej. Poza tym, potrzebuję coś lekkiego i przyjemnego, przy czym mogę oderwać się od rzeczywistości, i coś, dzięki czemu nie zapomnę jak się składa literki.
Poza tym jakoś muszę się odwdzięczyć za tego borskiego fika.
Ten fik będzie tasiemcem, bo wiem, że jeśli chciałabym zrobić z tego jednoczęściówkę, najprawdopodobniej przerwałabym w jednej trzeciej i nigdy tego nie opublikowała.
Reszta ostrzeżeń na dole.

Fandom: SPN
Tytuł: Gdzie Lucyfer nie może (tam kobieta da radę) (1/?)
Słów w tej części: 800
Pairingi: Chuck/Becky, Dean/Castiel
A/N: Uwaga uwaga, proszę państwa, w tym fiku będzie RÓWNOUPRAWNIENIE i zarówno slash, jak i het będą na tym samym miejscu. Żadnego stopniowania.
Na tę chwilę nie ma żadnych większych ostrzeżeń, poza tym, że znajdują się tu spoilery mniej więcej do połowy piątego sezonu. Nie umiem powiedzieć od którego dokładnie miejsca będzie to AU, bo pozbierałam trochę wydarzeń z pierwszych dziesięciu (chyba) odcinków, dlatego znajomość serialu na bieżąco nie jest wymagana.
No i to chyba oczywiste, że fik ląduje w kopyta łapy Lucyfera ([livejournal.com profile] ororcia ). :*



Gdzie Lucyfer nie może
(tam kobieta da radę)


Prolog

Nieuczestniczenie czynne w Apokalipsie było szczególnie bolesne, kiedy już raz w tę Apokalipsę zostało się wciągniętym. Becky nie była może najodważniejszą kobietą na świecie (zawsze podziwiała Jo i Ellen Harvelle za cechy, których ona, wiedziała, nigdy mieć nie będzie), ale zdecydowanie nie znosiła bierności.

Chuck nie był bierny. Co prawda nie walczył wręcz, ale jeździł po całej Ameryce i ostrzegał przed zagrożeniami ludzi, których nie mogli uratować bracia Winchester (jego wizje zmieniły się; niby wciąż dotyczyły rodzeństwa, ale teraz Chuck widywał ludzi, do których Sam i Dean nie zdążyliby dotrzeć na czas). Becky nie widziała go już od trzech miesięcy (może czterech? Sama nie pamiętała.) i choć regularnie dostawała od niego zwięzłe smsy, nie umiała przestać się martwić.

Demian i Barnes, których Becky poznała na zorganizowanym przez siebie konwencie, także przyłączyli się do walki. Ostatnio dostała od nich kartkę z Topeki, gdzie stworzyli grupę szkolącą początkujących łowców.
Becky przyczepiła tę kartkę na tablicy korkowej, wiszącej nad biurkiem. Lubiła wpatrywać się w nią i myśleć o tym, jak Supernatural zbliżał ludzi.

Tak, jak ją i Chucka.

To znaczy, jako przyjaciół, oczywiście.

Oczywiście.

Becky spojrzała smutno na zdjęcie Chucka z autografem. Nawet nie łudziła się, że ktoś tak znany (na ziemi i niebie), jak Chuck, mógłby chociaż pomyśleć o obdarzeniu jej, jednej z tysięcy fanek, uczuciami innymi, niż te czysto koleżeńskie. (Nie, żeby Becky nigdy nie myślała o tym co by było gdyby. Albo nie napisała o tym kilku opowiadań. Kilkunastu. Dokładnie: czterdziestu pięciu.)

Ale Becky wiedziała, że jej uczucia to tylko jeden z wielu nieważnych dramatów, rozgrywających się w cieniu Apokalipsy. Dlatego westchnęła jedynie cicho i przeniosła wzrok na kolejne zdjęcie.
Sam i Dean walczyli za cały świat. Ich tragedie były znacznie większe i ważniejsze, niż jakieś tam nieodwzajemnione uczucia.

Sam nie zaznał miłości od czasów Jess (związek z Madison skończył się wcześniej, niż na dobre zdążył się zacząć, a Ruby – tej bezczelnej, dwulicowej, wyzyskującej demonicy – nawet nie brała pod uwagę). Mimo to Becky, dumna z Winchestera, na którego stawiała od samego początku, czuła, że Sam ma w sobie więcej siły do walki, niż jego starszy brat.

Dean to co innego. Jego związki były krótkie, ale bez wyjątku pełne żaru. Najpierw była Cassie, dawna miłość, o której Dean musiał się przekonać, że to jednak nie było to. Następnie Lisa – kolejna kobieta z przeszłości – z którą Dean zapewne stworzyłby piękną parę, gdyby tylko życie w domku z ogródkiem na przedmieściu było w jego stylu. Potem Jo – najbardziej tragiczna z miłości, która chyba miałaby największe szanse na piękny rozkwit, gdyby nagle nie przerwała jej dramatyczna śmierć dziewczyny (Becky nigdy nie spotkała Jo i Ellen, ale kiedy przeczytała opis wydarzeń przesłany jej przez Chucka, nie umiała powstrzymać łez).

No i była jeszcze jedna postać. Postać, która przewijała się w życiu Deana już od dłuższego czasu i miała na nie największy wpływ (choć Dean, jak to Dean, jakoś nie chciał tego zauważyć). Gdyby miała długie rude włosy i odpowiednio więcej ciała w pewnych miejscach, Dean z pewnością zakochałby się w niej od pierwszego wejrzenia (Becky do tej pory nie mogła zrozumieć co Winchester zobaczył w tej anielicy i traktowała tą jednorazową przygodę jak jedną wielką pomyłkę). Ale miłość nie wybiera. W końcu, jak pokazuje przykład chociażby Demiana i Barnesa, nie ma znaczenia, czy kocha się mężczyznę czy kobietę.

A Becky czuła, że ta miłość istniała w życiu Deana Winchestera. Nie był to, jak początkowo mylnie sądziła, Sam. Był to niezwykle męski anioł o nieziemsko niebieskich oczach, który kochał Deana całym swoim, uczącym się czuć sercem, i Becky wystarczyło jedno spotkanie z Castielem, żeby się o tym przekonać.

Jedyne, czego brakowało do tego, by ta miłosna historia zakończyła się happy endem, było oprzytomnienie Deana. Zobaczenie, a nie tylko patrzenie. Otwarcie serca na być może trudną, ale wartą wszelkich poświęceń miłość.

I w tym momencie Becky już wiedziała, czym było jej zadanie w tej Apokalipsie.
Może nie potrafiła walczyć ze złem, ale na pewno mogła spróbować zawalczyć o miłość. Jeśli jej nie było dane szczęśliwe zakończenie z Chuckiem, to przynajmniej Dean i Castiel mieli do niego prawo.

Tak. Becky wiedziała nawet jak zacząć. Jutro przekaże mamie wszystkie tomy Supernaturala (miała po trzy kopie każdego, więc swoje, podpisane przez Chucka, i tak mogła zabrać ze sobą), żeby w razie czego wiedziała, jak zachować się w sytuacji zagrożenia (Becky przypomniała sobie o Jo i Ellen i stwierdziła, że na pewien sposób ona i mama potrafią tak samo dobrze postawić na swoim, jak one). Teraz raz jeszcze przeczyta swojego fika, o którym już dawno zdążyła zapomnieć, a w którym właśnie ona sama wyruszyła na poszukiwania braci Winchester i Castiela (i w którym zarówno Becky/Chuck, jak i Dean/Castiel miały swoje happy endy). W ten sposób przygotuje się najlepiej, jak to jest możliwe, po czym spakuje najpotrzebniejsze rzeczy, wrzuci je do swojego wiekowego mercedesa i ruszy śladami Winchesterów.

To brzmiało jak plan.

on 2010-04-13 03:59 pm (UTC)
Posted by [identity profile] ororcia.livejournal.com
Kocham cię. Hugsy wuv u 2.

Co za niespodziewany promyczek w ten bardzo beznadziejny dzień.

Becky jest cudna i wspaniała (i mam nadzieję, że jej wiekowy mercedes jest żółty), jest odważna i wspaniała (ja nie odważyłam się napisać nawet pół RPFa ze mną i osobnikiem istniejącym), i mądra i wspaniała (no wiadomo, że ta ruda była jedną wielką pomyłką, i, och, Becky ♥ don't ever change), i wspaniała ponad wszelkie granice możliwości (och, chucky <333 och, Misja <333 i nawet Demian i Barnes są, aww).

Aww.

Ale czy ta wilkołaczyca od Sama to nie była raczej Madison, nie Mandy? ;)

Profile

carolstime: (Default)
carolstime

October 2012

S M T W T F S
 123456
78 910111213
14151617181920
21222324252627
28293031   

Most Popular Tags

Style Credit

Expand Cut Tags

No cut tags
Page generated Jul. 4th, 2025 08:41 am
Powered by Dreamwidth Studios